1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-09-21, 16:09 Temat: Rak trzonu macicy |
Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i wirtualne kwiaty.
marysia5 Dziękuję za miłe słowa - dość łatwo było być wspaniałą córką jeśli miało się tak oddaną Mamę. Tak, wiem że jest ze mnie dumna i wiem, że bardzo mnie kochała...kocha. Byłyśmy sobie wyjątkowo bliskie. Razem w szczęśliwych i trudnych chwilach, codziennie rozmawiałyśmy przez telefon, a jak czasem zdarzyło nam się nie rozmawiać to następnego dnia któraś dzwoniła z pytaniem "a kto to się do mnie nie odzywa?" myślę, że będzie mi brakowało Jej rad - często były potwierdzeniem moich decyzji, czasem miała inne spojrzenie, z którym się liczyłam. Na pewno będzie mi Jej brakować też w ważnych chwilach np. w życiu moich synków - pierwsza komunia, jakieś egzaminy do gimnazjum, szkoły średniej, wybór drogi życiowej. Mimo, że mam własną rodzinę, męża, dzieci, przyjaciół to czuję się jakoś tak dziwnie sama. Jak umiera Mama człowiek czuję się tak, jakby miał potrzebę z powrotem wrócić do pozycji prenatalnej - poczuć się znowu bezpiecznie, zaopiekowany. Wydaję się sobie jakaś taka bardziej bezbronna, bezradna, z drugiej strony silniejsza, bo wiem że teraz w pewien sposób jestem sama na świecie i muszę sama stawiać mu czoła, podejmować samodzielne decyzje. Od kilku lat sama jestem mamą, więc robię to od dawna ale jakoś tak...nie wiem. Zawsze był ktoś kto wspierał.
Jakieś to takie wszystko abstrakcyjne - mam nadal numer Mamy w telefonie, a nie mogę do Niej zadzwonić. Zawsze z rodzinnego spaceru wysyłaliśmy Jej zdjęcia, dziś już nie mogliśmy. Ktoś jest, a za chwilę go nie ma. Przynajmniej nie fizycznie, nie na tej samej ziemi.
Tempo rozwoju choroby Mamy było zatrważające - jeszcze niecałe 4 miesiące temu pracowała, jeździła samochodem, odwiedzała nas, rozmawiałyśmy o zmianie przedszkola dla młodszego synka. Potem razem wybierałyśmy jej przez internet chusty, a ja jechałam Jej kupić. Potem ten epizod hipomaniakalny, pobudzenie, agresja słowna. Przetaczanie krwi, zakrzepica żył. Potem była coraz słabsza, chudła, z trudem chodziła, ale jeszcze była w miarę samodzielna, mieszkała nadal sama. Potem planowałam kupić Jej balkonik i skarpetki z gumowymi stoperami, żeby się nie poślizgnęła w mieszkaniu. Tydzień przed przeprowadzką do hospicjum, kupiłam Jej telewizor, na przeciwko łóżka, żeby mogła sobie oglądać. Nadal stoi w kartonie, bo były problemy z instalacją...A potem było już coraz gorzej i gorzej, praktycznie każdy dzień przynosił jakąś zmianę. Mama słabła, musiałam ją prowadzić do toalety, potem pieluchy, tracenie apetytu, podsypianie przez cały dzień. A potem hospicjum. Wszystko to w ciągu dosłownie kilkunastu dni. Mama nawet nie mogła zobaczyć jak hospicjum było pięknie położone, wśród kwiatów, skąpane w słońcu...Coraz gorzej kontaktowała. W ostatnich dniach coraz więcej mówiła od rzeczy, przekręcała słowa i spała, spała, spała. Prawie nic nie jadła, prawie nic nie piła. Na 4 doby przed śmiercią organizm się zmobilizował - wiem, że tak bywa - kontaktowała na tyle, że mogła pożegnać się ze wszystkimi, którzy ją odwiedzili. Mówiła niewyraźnie: kocham was, dziękuję że przyszliście. Całowałam Ją w czoło, mówiłam że kocham, odpowiadała, prawie nie wydając głosu: ja ciebie też. Mówiłam, że dziękuję za wszystko. A potem pewnego wczesnego ranka, kiedy spałam mąż obudził mnie słowami: mama zmarła. I przekazał mi słuchawkę...
Nie byłam przy Niej, ale nie mam poczucia winy. Tak widocznie miało być. Pognałam i zastałam Ją w hospicyjnym pokoju, leżącą na łóżku, tak samo jak przez ostatnie dwa tygodnie, taką o połowę mniejszą, bez włosów, kruchą, z żółtawą cerą.
Umarła z uśmiechem i spokojem na twarzy. Odeszła.
Trudnym momentem było zabieranie z hospicjum Jej rzeczy, nada wożę je w bagażniku, nie czuję się na siłach ich przebrać. Pusty materac na którym zawsze leżała, pokój przygotowywany dla kolejnego pacjenta...
A potem modlitwa różańcowa przy trumnie w kaplicy i spuszczanie trumny do grobu - wtedy załkałam, jak małe dziecko.
Mam taki wiersz, który dostałam od koleżanki wczoraj. Nie spodziewałam się, że jakiekolwiek słowa mogą przynieść autentyczną pociechę, a jednak. Mi przyniósł. Zmotywował, żeby żyć dalej i żeby nie wpadać w rozgoryczenie. Żeby wierzyć.
Wydrukuję i będę zaglądać w trudniejszych chwilach. Posłuchajcie:
"Śmierć jest niczym.
To tak, jakbym wymknęła się do sąsiedniego pokoju.
Jestem wciąż sobą i Ty jesteś sobą.
Czymkolwiek dla siebie byłyśmy, tym jesteśmy nadal.
Nazywaj mnie moim dawnym imieniem, mów do mnie tak, jak zawsze mówiłaś.
Nie zmieniaj tonu, nie przybieraj na siłę poważnej i smutnej miny.
Śmiej się; tak jak zawsze śmiałyśmy się z żartów, które bawiły nas obie.
Baw się, uśmiechaj, myśl o mnie.
Módl się za mnie.
Niech moje imię zawsze będzie wymawiane zwyczajnie, bez śladu cienia.
Niech wypowiadane będzie bez nacisku, bez cienia żałoby.
Życie znaczy to samo, co zawsze znaczyło.
Dlaczego miałabym zniknąć z twojego serca, skoro zniknęłam tylko z oczu?
Czekam na ciebie, tylko przez krótką chwilę, aż przyjdzie twój czas.
Jestem gdzieś blisko, pamiętaj.
W sąsiednim pokoju, lub tuż za rogiem.
Wszystko jest w porządku." |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-09-20, 19:39 Temat: Rak trzonu macicy |
Dzisiaj w południe pożegnałam moją Mamę.
Odeszła we wtorek.
Nie potrafię nic więcej napisać. Bardzo Cię kocham, Mamutku. Wiem, że wiesz. I wiem, że też mnie kochasz. Ponad wszystko na świecie. Ta świadomość dodawała mi skrzydeł. Wiedziałam, że jest ktoś na kogo zawszę mogę liczyć, kto zawsze stanie za mną murem. Kto dałby mi wszystko. Dziękuję. Bądź spokojna, poradzę sobie. W gorszych chwilach będę z całych sił wierzyć, że patrzysz na mnie i się uśmiechasz. Że jesteś.
Będę tesknić.
Do zobaczenia, najdroższa.
Dziękuję, że dzięki temu wątkowi od początku wiedziałam, co będzie. Richelieu - chylę czoła przed Twoją wiedzą. Miałam czas, żeby się troszkę oswoić, przygotować, tracić Ją powoli.
Ale dziś tak cholernie boli... |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-09-02, 09:55 Temat: Rak trzonu macicy |
Niestety od wczoraj moja Mama jest pod opieką hospicjum stacjonarnego. Kiedy jeszcze funkcjonowała sama tak postanowiła, nawet wybrała konkretne i nagrała sobie miejsce na wypadek takiej właśnie sytuacji jaka ma miejsce. Mimo tego wiem, że nie spodziewała się, że tak się stanie, liczyła, że wyzdrowieje :( Mamy z bratem małe dziec, ja mam dziecko z autyzmem i i opieka nad Mamą mimo najszczerszych chęci nas przerosła. Teraz jestem spokojna, bo wiem, że jest w dobrym miejscu, ma zapewnioną właściwą opiekę i troskę. Jestem pod dużym wrażeniem tego miejsca, jest urocze, panuje tam dobra, spokojna i kameralna atmosfera (hospicjum św Józefa w Sopocie). Kiedyś o ironio byłam wolontariuszką w innym hospicjum, też było dobrze, ale tutaj...Chociaż tyle pocieszającego w tej całej sytuacji :(
Mama gaśnie w oczach. Obawiam się, że kres Jej życia jest bardzo bliski. Od 3 dób praktycznie cały czas podsypia, jak nie, mówi od rzeczy, mylą Jej się słowa, fakty, zapomina gdzie jest. Ale cały czas powtarza, że mnie kocha, ja Jej mówię to samo. Ciężko Jej nawet otworzyć oczy, jest leżąca, zapieluchowana.
Staram się być z Nią ile mogę, dzisiaj tam spałam i mam zamiar spać do końca. Chciałabym być przy Niej, kiedy to nastąpi, choć wiem, że chory w pewien sposób wybiera przy kim umrze i Ona z troski o mnie, może tego nie chcieć.
Mam 32 lata i tracę jedynego rodzica.
Życie nie jest sprawiedliwe ale...trzeba się z tym zmierzyć. Mam nadzieję, że jakoś to przetrwam..:'( |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-08-26, 14:44 Temat: Rak trzonu macicy |
Dzięki. Mama już jest pod opieką hospicjum domowego. Mamy też możliwość załatwienia w miejscu w hospicjum stacjonarnym od ręki praktycznie, wcześniej o to zadbałam, bo mama kiedy jeszcze była w pełni świadoma, na moją propozycję że w razie tego właśnie scenariusza który się teraz dzieje, żeby zamieszkała u nas, powiedziała, że nie, absolutnie, że w takiej sytuacji chciałaby pójść do hospicjum, wybrała sobie nawet takie ładnie położone (jesteś z Gdańska, więc znasz - to na granicy Sopotu i Gdańska). Że tam zapewnią Jej właściwą opiekę od strony medycznej. W tej chwili niestety Mama wypiera swój stan, a raczej to, że staje się niesamodzielna i coraz bardziej potrzebuje opieki i ja to rozumiem. Zawsze była bardzo zaradna, pełna życia. Więc w teorii myślała tak, pewnie nie spodziewając się że wszystko tak się potoczy , pewnie trochę licząc, że jednak wyzdrowieje, teraz w praktyce bardzo trudno się Jej przyznać do słabości, trudno przyjąć pomoc wychodzącą poza robienie zakupów, zakup leków czy inne praktyczne czynności. O Jej przeprowadzce do kogoś lub o tym, żeby ktoś z Nią zamieszkał nie ma mowy. Nie jest to wszystko łatwe ale suma sumarum - przecież w tej chwili chodzi tylko o to, żeby czuła się komfortowo, na ile to możliwe. Kilka razy zdarzyło się, że upadła i nie mogła wstać, wtedy jechaliśmy z drugiego końca Trójmiasta, żeby Ją podnieść :( Może przyjdzie taki moment, że sama stwierdzi, że jest zbyt słaba i potrzebuje stałej opieki, ale nie chcemy naciskać, nie chcemy żeby czuła się ubezwłasnowalniana. Sama musi dojść do tego wniosku, przynajmniej tak długo jak jest w stanie podejmować swoje decyzje i je werbalizować.. Nowotwór jest okropną, podstępną i nieobliczalną chorobą, dopiero teraz się o tym naocznie przekonuje. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-08-26, 12:40 Temat: Rak trzonu macicy |
Niestety wszystko przebiega zgodnie z przewidywaniami Richelieu. Mama, w trakcie leczenia chemioterapią miała wykonane kontrolne TK jamy brzusznej. Choroba mimo agresywnej chemii postępuje. Stare zmiany się powiększają, pojawiają się nowe. Głównie w wątrobie. W związku z tym wczoraj zapadła decyzja o zakończeniu leczenia i leczeniu w tej chwili wyłącznie objawowym. Mama znika w oczach, w ciągu tych kilku miesięcy ze zdrowej, silnej, pełnej energii osoby, zmieniła się w staruszkę. Dodatkowo wystąpiła u Niej zakrzepica żył głębokich w nogach. Staram się żyć dniem dzisiejszym i nie porównywać jak wyglądała kiedyś - to porównanie jest zbyt drastyczne.
Mimo wszystko dziękuję Ci Richelieu za Twoją pierwszą odpowiedź i że od początku wiedziałam na czym stoimy. Bo dla mnie to wszystko nie było już takim zaskoczeniem, miałam czas, żeby oswoić się z tym co miało się zadziać i się zadziało. Myślę, że prawda zawsze jest lepsza od złudzeń, przynosi mniej bólu i rozczarowania.
Nie wiemy ile Mamie zostało czasu. Postaramy się, żeby upłynął on jej w jak największym spokoju, jak najmniejszym bólu i szczęściu, na tyle na ile jest ono możliwe w tych okolicznościach. Mama wydaje się pogodzona z tym co nieuniknione i dzięki temu i nam jest łatwiej.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za kompetencje, mimo że objawiła się ona słowami, których nikt nie chciałby usłyszeć. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-08-03, 09:41 Temat: Rak trzonu macicy |
Mam takie szybkie pytanie:
Czy ustąpienie wodobrzusza (w badaniu fizykalnym i wizualnie, bez tk) po chemioterapii jest jednoznaczne z regresem choroby lub jej zatrzymaniem (przerzuty do jamy brzusznej, wątroby i sieci)? Zdaję sobie sprawę, że jednoznaczny obraz ma się po wykonaniu tk jamy brzusznej, ale sytuacja wygląda tak, że mama leży w szpitalu na oddziale chemioterapii (miała bardzo słabe wyniki krwi, 2 transfuzje, wystarczająca poprawa) i oczekuje na badanie tk brzucha (jest pod drugiej chemii, porównanie z wynikiem sprzed leczenia) i jest bardzo zła na wszystkich, że jej nie podają już następnej, trzeciej chemii, skoro jasne jest, że choroba nie postępuje bo wodobrzusze zniknęło. Mama jest lekarzem (nie onkologiem) i w związku z tym jest raczej trudnym pacjentem..
Druga sprawa: mama zdradza pewne objawy przerzutów do mózgu - zaniki pamięci, zmiana charakteru, osobowości, cały czas mówi, jest bardzo drażliwa, niespokojna, momentami agresywna. Nigdy wcześniej taka nie była. Miała TK głowy - bez zmian. Lekarz prowadzący twierdzi że może być to skutek bardzo dużej nadczynności tarczycy, bo mama przedawkowywała leki. Czy faktycznie może to być "tylko" tarczyca czy jednak przerzuty lub mikrouszkodzenia na tyle niewielkie, że niewidoczne w tk (a np w rezonansie), choć dające tak silne objawy kliniczne?
Z góry dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-06-29, 22:47 Temat: Rak trzonu macicy |
Niestety stan mojej Mamy się pogorszył. Jeszcze wczoraj napisałabym, że jest ciut lepiej. Mamie zmniejszyły się torsje, zjadła jakieś minimalne ilości jedzenia i nie zwróciła. Nabrała kolorów, była w lepszej formie. Rozmawiałyśmy normalnie, wyszłam po 16, kilka godzin później zadzwonił do Niej mój starszy brat i zaczęło się... Mama z chwili na chwilę dostała zaników pamięci. Dziś cały dzień z Nią spędziłam i po kilkadziesiąt razy pytała mnie o te same rzeczy i powtarzała listę rzeczy, które mam dla Niej w tym tygodniu załatwić :( Sama nie zdaje sobie sprawy ze swojego stanu, choć kiedy odpowiadam jej na pytania mówi, że dziwne, że nie pamięta. Mama sama jest lekarzem, więc zdaje sobie sprawę, że mogą to być przerzuty do mózgu, cały czas powtarza, że oby tylko ich nie miała..
Dziś niedziela, więc skontaktowałam się z pielęgniarką z hospicjum oraz przyjaciółką Mamy, lekarzem internistą, która twierdzi że nie ma co już męczyć Jej badaniami, stresować, kiedy okaże się że to faktycznie przerzuty, że nie muszą to być koniecznie one, a ogólny postęp choroby lub leki (plastry) na morfinie i mieszanka wszystkich innych, które przyjmuje. Również nie daje Jej dużo czasu i mówi to co wiem, że w tym stadium nowotwór nie nadaje się już do leczenia dającego regres choroby. Niestety Mama, zawsze dynamiczna i samodzielna, nie zgodziła się, żebym spała u Niej, absolutnie nie chce też przenieść się do mnie bo mam małe dzieci i Mama nie chce, żeby na Nią patrzyły, poza tym myśli (myślała) racjonalnie i przekonuje, w czym pewnie ma słuszność, że w opiece paliatywnej potrzeba fachowej opieki, szybkich reakcji, leków i zabiegów wymagających wiedzy i praktyki. Też o tym wiem, bo byłam wolontariuszem w hospicjum kilka lat temu (od rozmów, towarzyszenia, mycia i karmienia pacjentów), mówi że jeśli będzie już pora chce pójść właśnie do hospicjum, gdzie już załatwiła sobie miejsce. Czekamy co będzie jutro, jeśli Jej stan nadal będzie się pogarszał, uprę się i będę mieszkać u Niej, a jak stwierdzi że już czas (o ile będzie w stanie podejmować decyzje) przeniesie się do hospicjum. Za 9 dni ma zaplanowany pobyt w szpitalu i kolejną chemioterapię, choć nie wiem, czy przy takiej reakcji lekarze zdecydują się na dalsze leczenie.
Proszę o ogólną podpowiedź czy jest coś co mogłabym zrobić, o czymś wiedzieć, o coś pytać lekarzy..?
Nie wiem. Po trosze chyba też potrzebowałam się po prostu wygadać..
Pozdrawiam. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-06-26, 22:03 Temat: Rak trzonu macicy |
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Każda jest dla mnie bardzo cenna, już sam fakt że nie jestem kompletnie zielona i mam z kim skonsultować dane z papierka dużo dla mnie znaczy.
PS Gdańsk pozdrawia Gdańsk |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-06-26, 16:54 Temat: Rak trzonu macicy |
Witam ponownie,
Mama jest 13 dni po pierwszej chemii z nowego cyklu.
Przypomnę, że poprzednie leczenie chemioterapią /po uprzednim usunięciu macicy z przydatkami i mankietem pochwy oraz limfadenectomii miedniczej i parazoltalnej (jeśli w słowach są literówki, przepraszam, przepisuję ze słabej jakości zdjęcia)/ zakończono w styczniu b.r. było to PXL/CBDCA 6x.
Po wykryciu wznowy choroby w maju br. przez tk -rozsiew do jamy brzusznej i wodobrzusze zadecydowano o kolejnym cyklu chemioterapii.
13 dni temu podczas hospitalizacji podano Mamie taki zestaw:
Cisplatinum 50mg/m - dawka 88mg
Doxorubicinum 60mg/m2 - dawka 106mg
Mama na tą chemię zareagowała fatalnie i tak jest do tej pory - mdłości, torsje, wymioty przy każdej próbie zjedzenia czegokolwiek, praktycznie nie je, pije kubek mleka dziennie i też czasem zwraca. Z piciem płynów jest podobnie, nawet wody. Zgodnie z zaleceniami lekarza z hospicjum domowego, pod opieką którego jest od kilku dni Mama podajemy Jej kroplówkę z PWE, czasem glukozy, przyjmuje też środki przeciwwymiotne (Zofran?) oraz Dexaven i Controloc. Mama jest rzecz jasna bardzo słaba, cały czas leży w łóżku, bardzo szybko się męczy, nawet rozmową. Poza nudnościami boli ją brzuch (nie cały czas), choć wodobrzusze się zmniejszyło. Kilka dni temu zdarzyło się Jej zwrócić brunatną cieczą (krew).
Czy to wszystko to skutki uboczne chemii, które trwają tak długo (13 doba po) i są tak silne? I czy po takiej reakcji leczenie chemioterapią w tym samym zestawie będzie kontynuowane czy lekarz powinien zmienić rodzaj składu? Czy jest możliwe, że w ogóle zaprzestaną leczenia? Nie wygląda to dobrze, prawda? :(
[ Dodano: 2014-06-26, 17:59 ]
świetnie, przepraszam, jakimś cudem wkleiłam w treść coś co miałam w schowku. czy ktoś z administratorów mógłby wyciąć nie pasującą do kontekstu cześć? jeszcze raz przepraszam. |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-06-05, 06:01 Temat: Rak trzonu macicy |
Mam jeszcze takie pytanie.
Jak wspominałam na dniach Mama kładzie się do szpitala na kolejne leczenie chemioterapią. Kiedy w badaniu TK będzie można sprawdzić czy okazała się skuteczna tj. np zatrzymała progres choroby?
Czy od razu po zakończeniu leczenia wykonuje się TK i wówczas wiadomo czy przyniosło jakieś efekty czy jest to dłuższy proces i sprawdza się po jakimś czasie od chemioterapii? |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-06-03, 08:17 Temat: Rak trzonu macicy |
Rozumiem. Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.
Paulina |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-06-02, 14:46 Temat: Rak trzonu macicy |
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Spodziewałam się, że rokowania są złe, nie wiedziałam na ile i że w tym stadium nie ma już możliwości wyleczenia, jednak bardzo szybki rozsiew choroby i brak reakcji na pierwszą chemię nawet na zdrowy rozsądek laika, którym jestem, wskazują na silną złośliwość nowotworu. Niestety...
Wiem, że to pytanie pada tu każdego dnia i wiem, że jednoznaczna odpowiedź na nie nie jest możliwa, bo wszystko jest sprawą indywidualną, jednak czy da się choć w przybliżeniu oszacować jak długo na takim poziomie zaawansowania choroby, Mama będzie z nami? Czy mówimy o latach czy raczej miesiącach? Czy jest jakakolwiek średnia długość przeżycia w podobnych rozpoznaniach?
Wiem, że niepokojącym objawem jest płyn w jamie brzusznej, ktoś zasugerował, że wskazuje on na terminalną fazę choroby - czy tak jest faktycznie w każdym przypadku?
Dziękuję za informacje dotyczące zaleceń odnośnie leczenia.
Pozdrawiam,
Paulina |
Temat: Rak trzonu macicy |
Paulina Mika
Odpowiedzi: 30
Wyświetleń: 13339
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2014-06-01, 22:35 Temat: Rak trzonu macicy |
Witam,
U mojej Mamy (62l) dokładnie rok temu zdiagnozowano nowotwór trzonu macicy. Przeszła operację usunięcia macicy wraz z węzłami chłonnymi (proszę wybaczyć jeśli informacje są niepełne, w razie potrzeby jeśli to ważne do udzielenia odpowiedzi będę je uzupełniać). W badaniu śród operacyjnym wyglądało to źle - lekarz poprosił mnie na rozmowę i powiedział, że nowotwór to mięso rak. W badaniu histopatologicznym, tj tym którego wynik odbiera się po 2 tygodniach prognozy były bardzo dobre - nie znaleziono przerzutów do węzłów chłonnych. Właściwie profilaktycznie zalecono Mamie jeszcze chemioterapię, którą zakończyła w styczniu b.r. (miała 6 wlewów). Mama czuła się dobrze i wróciła do normalnego funkcjonowania.
Problemy powróciły w zeszłym m-cu tj maj 2014, Mamę zaczął pobolewać brzuch. Trochę to bagatelizowała, podejrzewała, że to zapalenie uchyłków na które cierpiała moja babcia albo inny "błahy" problem. Ból jednak z tygodnia na tydzień narastał więc Mama wykonała badanie najpierw usg jamy brzusznej (nie wykazało nic niepokojącego) następnie TK.
Wynik TK okazał się niepokojący, zły, do tego na ile "zły" sprowadza się moje pytanie.
Poniżej zamieszczam opis badania TK:
TK jamy brzusznej z kontrastem niejonowym 88.01-2
podano Optiray 70ml bez obj. nietoler.
Stan po usunięciu narządu rodnego (rak trzonu macicy) po ChtH do 1/2014
W jamie otrzewnej widoczny jest obecnie płyn (w nadbrzuszu w otoczeniu śledziony oraz żołądka).
W segmencie 7-ym wątroby widoczne jest ognisko hypodencyjne o wielkości do 20mm, które miernie po podaniu CM ulega wzmocnieniu kontrastowemu, poza tym wątroba bez zmian ogniskowych oraz cech cholestazy.
Podwyższenie densyjności tkanki tłuszczowej w przyleganiu do przedniej ściany jamy brzusznej oraz drobnoguzkowa przebudowa sieci (po stronie lewej w śród i podbrzuszu).
Nie widać powiększonych ww chłonnych w przestrzeni zaotrzewnowej oraz miednicy małej.
Obraz pozostałych narządów jamy brzusznej objętych badaniem obszarów miąższu płucnego nie uległ zmianie od ostatniego badania TK.
Wb. W badaniu porównawczym cechy progresji - zmiana ogniskowa w miąższu wątroby, płyn w jamie otrzewnej, niejasny obraz tkanki tłuszczowej oraz sieci w podbrzuszu.
Moje pytania są bardzo proste - czy taki wynik to 'wyrok śmierci'? Jeśli tak to ile m-cy, lat Mama może przeżyć? Czy da się coś zrobić?
Na dniach Mama ma się położyć do szpitala, żeby poddać się kolejnej chemioterapii (ponoć "starszego typu"). Czy leczenie może cofnąć, usunąć chorobę czy sprowadza się już raczej do przedłużania życia?
Jednym słowem czy jest źle czy...beznadziejnie?
Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedzi. |
|
|